W końcu odbył się zaległy mecz pomiędzy Borussią Dortmund a FSV Mainz 05. Początkowo nie mógł zostać rozegrany, w związku z mnogością zachorowań w drużynach. Jednak czas mijał, a spotkanie wciąż wisiało w kalendarzu Bundesligi. Jednak w związku z nieuchronnie zbliżającym się końcem sezonu, postanowiono w końcu rozegrać spotkanie. Zdecydowano się również na tą konkretną datę, także ze względu na nadchodzącą przerwę reprezentacyjną.
Gdzie ta motywacja?
Wszyscy spodziewali się, że zawodnicy Borussi ruszą do boju bardzo szybko. W końcu to oni walczą obecnie o doścignięcie Bayernu Monachium. Mainz i tak plasuje się dość bezpiecznie w środku tabeli, nie mieli więc powodu aby nadto się wysilać. Jednak patrząc na początek meczu można by pomylić, która drużyna o co dokładnie walczy.
Przy oglądaniu pierwszej połowy w telewizorze należało uważać, aby nie przysnąć z wrażenia. Zabrakło emocji, energii oraz przede wszystkim sytuacji bramkowych. Bez problemu można było zająć się w tym czasie odkurzaniem mieszkania lub czytaniem książki z telewizorem w tle.
Decydujące ostatnie minuty
Jeśli Borussi faktycznie zależy na wygranej, powinni zdecydowanie podkręcić tempo drugiej połowy. Jednak niezbyt mieli na to ewidentnie ochotę. Gra być może zaczęła nabierać trochę rumieńców. Na murawie pojawił się nawet powracający do gry po kolejnej kontuzji Erling Haaland. Po wykluczeniu z gry na cały poprzedni miesiąc, napastnik wciąż potrzebuje ewidentnie trochę więcej czasu aby powrócić do swojego stałego rytmu.
Na praktycznie pierwszą bardziej emocjonującą akcję przyszło nam poczekać aż do 75. minuty. Thorgan Hazard usiłował wykorzystać podyktowany rzut wolny, jednak zabrakło mu celności, i gra powróciła do monotonności. Chyba nikt nie spodziewał się już zmiany na tablicy; aż tu nagle w 87. minucie Axel Witsel otworzył wynik zaraz przed gwizdkiem kończącym spotkanie.